Królowie absurdu

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Królowie wychodzenia bez szwanku z absurdalnych sytuacji powracają do naszych kin. Dominic Toretto (Vin Diesel) – wraz ze swoją liczną “rodziną” – staje w obliczu największego zagrożenia, jakie dotychczas zesłał na niego los. Oto bowiem starszy brat Owena Shawa, antagonisty znanego z części 6., postanawia zemścić się na naszych bohaterach za wydarzenia z Londynu. Podczas gdy Owen dochodzi do siebie na szpitalnym łożu, jego brat Deckard (Jason Statham) co i rusz daje w kość naszym bohaterom. I trzeba mu jedno przyznać – twardy z niego zawodnik.

Nie dajcie się jednak zmylić zwiastunom, bowiem wątek braterskiej zemsty to tylko ułamek tego fabularnego galimatiasu. Nasi protagoniści podczas tych ponad dwóch godzin filmu przemierzą pół świata, wyczyniając przy tym takie cuda niewidy, że niejeden widz złapie się za głowę. A zajmą się między innymi kradzieżą dysku przenośnego zamontowanego w super-samochodzie, który sprawia wrażenie, że lada chwila przetransformuje się w robota i przemówi głosem postaci znanej z serii „Transformers”. Bądź korzystają z systemu hakującego Oko Boga. Jedno jest pewne – nie ma tutaj miejsca ani na nudę, ani na jakąkolwiek logikę.

“Szybcy i Wściekli” mniej więcej od części piątej zaczęli nabierać konkretnych kształtów. Nie jest to już seria o nielegalnych, ulicznych wyścigach. To pełnoprawne kino akcji, dostarczające masy frajdy z oglądania. Z liczbą spektakularnych akcji i mnogością efektów specjalnych może śmiało rywalizować z największymi blockbusterami. Przy tym wszystkim jest to też całkiem niezłe kino dramatyczne, z wieloma wątkami przeciągającymi się na kilka filmów. Jestem pozytywnie zaskoczony tym, jak twórcom udało się zgrabnie te wszystkie motywy ze sobą połączyć.

Reżyserią części siódmej zajął się specjalista od horrorów – James Wan. Ojciec sukcesu “Piły” oraz “Obecności” wniósł do serii nieco doświadczenia oraz nowinek technicznych. Podczas seansu w wielu momentach widać ciekawie i nowatorsko nakręcone sekwencje pościgów oraz pojedynków na pięści i kopniaki. W “Szybkich i Wściekłych 7” kilkukrotnie doświadczymy takich efektownych starć. Można nawet stwierdzić, iż potworzyły nam się pary, w których bohaterowie leją się po twarzach. Kto z kim konkretnie? Tego zdradzać nie wypada.

Nie wypada z kolei pominąć faktu, iż przy produkcji czynny udział brali dwaj bracia tragicznie zmarłego Paula Walkera. To dzięki nim – oraz dzięki magikom od efektów specjalnych – udało się dokończyć film. Technologia performance capture stoi na coraz wyższym poziomie, jednak wprawne oko wychwyci momenty, w których na ekranie widać któregoś z braci. Pomimo tego należą się twórcom wielkie brawa za dokończenie filmu.

Nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, iż ten film stoi spektakularną akcją i absurdalnymi sytuacjami. I – przynajmniej według mnie – jest to ogromny plus tej produkcji. To typowe kino rozrywkowe. Takie z dużym przymrużeniem oka. Ze świadomym i celowym balansowaniem na granicy powagi i absurdu. Z zerowym poziomem praw fizyki i niekończącą się amunicją, świstającą nad głowami bohaterów. I wiecie co? To się po prostu świetnie ogląda. Tak. To jedna najlepszych serii rozrywkowych, jakie posiada współczesne kino.

Tak więc czy „Szybcy i Wściekli 7” to film dla każdego? Oczywiście pod warunkiem, że odpowiednio się na ten film nastawimy. Jeśli liczycie na dobrą zabawę i godne pożegnanie Paula Walkera – walcie śmiało do kin!

Zwiastun:

Przyznaję, że nie rozumiem fenomenu tej serii i pozostanę przy zwiastunie.

Swoją drogą - czy jest jakaś inna seria filmów, która doczekała się aż 7-ej części w kinach?

Harry Potter, American Pie?

James Bond i Gang Olsena :)

No nie wiem, czy taki las. Pytałem o serię, która wprowadziła 7. część DO KIN, a nie w ogóle o serie o tej długości. Faktem jest, że Gwiezdne Wojny się załapią, ale reszta propozycji chyba nie spełnia wszystkich kryteriów.

Harry Potter na pewno spełnia te kryteria. To też zależy co uważać za serię, a czego nie. "Django" z 1966 miało jeden oficjalny sequel, a filmów z tym bohaterem było kilkadziesiąt.

Ba, a ile było filmów z Draculą! Nie mówiąc już o Jezusie... ale to raczej nie seria, tylko remaki ;)

Myślisz, że klepali tę samą fabułę trzydzieści razy?

Skoro jest popyt...

Chyba Koszmary z ulicy Wiązów były wszystkie w kinie.

W tym roku wychodzi też 7 część Gwiezdnych Wojen ;)

Dodaj komentarz