Wojownicze Żółwie Ninja

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

„Wojownicze Żółwie Ninja” to marka rozpoznawalna na całym świecie. Nie ma w naszym kraju dzieciaka, który wychowując się w latach 90-tych nie znałby tychże bohaterów. Są oni obok „Motomyszy z Marsa”, „Spider-Mana”, czy „Batmana” symbolem dzieciństwa dla wielu osób mających obecnie powyżej 25 lat. Serial animowany, filmy fabularne, komiksy, figurki i cała masa innych gadżetów zasypujących rynek mówi sama za siebie. W tym roku za sprawą producenta Michaela Bay’a oraz reżysera Jonathana Liebesmana dostajemy odświeżoną, aktorską wersję przygód naszych zielonych ulubieńców.

Fabuła filmu nie jest czymś oryginalnym i wybitnym. Mówiąc szczerze, to mnóstwo w niej podobieństw do innych dzieł popkultury, takich jak “Batman Begins” czy “Amazing Spider-Man”. Lecz powiedzmy sobie szczerze, czy w całym tym widowisku to ona jest najważniejsza? Nie. To Żółwie “robią” ten film, a one wykreowane są naprawdę dobrze. Każdy z zielonych bohaterów ma swoje unikatowe cechy charakteru oraz wyglądu. Tak więc Leonardo, jak na przywódcę przystało, jest najbardziej opanowany z całej czwórki. Raphael to narwaniec, przypakowany typ Rambo, który najchętniej każdy problem rozwiązałby siłą. Donatello to geek, współczesne technologie nie mają przed nim tajemnic. Michelangelo to z kolei typ luzaka, największy wielbiciel pizzy, rzucający na lewo i prawo żarcikami. Wyszkoleni przez Mistrza Splintera stają do walki z Klanem Stopy, którym dowodzi złowrogi Shredder. W całej tej historii znalazło się miejsce na kilka zwrotów akcji oraz sporo efektownych pościgów i pojedynków.

Scenarzyści prócz uwspółcześnienia wyglądu i cech charakteru bohaterów, namieszali nieco w ich genezie. Jednakże nie chciałbym tutaj o niej pisać w obawie przed potencjalnymi spoilerami. Nie są to jednak aż tak dramatyczne zmiany. Wprowadzają wręcz nieco świeżości do historii znanej przez miliony osób. Dzięki tym zmianom postać April O’Neil (Megan Fox) wysuwa się na pierwszy plan i w sumie jest to niezłe zagranie. Czas ekranowy jest bowiem w miarę równo rozdzielony pomiędzy wszystkich bohaterów.

 hr_Teenage_Mutant_Ninja_Turtles_43

“Wojownicze Żółwie Ninja” to film zdecydowanie efektowny. Masa w nim CGI, szybkiej pracy kamery (co akurat nie zawsze wypada najlepiej) oraz dużych pokładów humoru. Wiele osób narzeka na coraz częstsze wykorzystywanie zbyt dużej ilości efektów specjalnych. Pytanie tylko, czy ktoś z Was oczekuje kameralnego filmu, czy widowiska z pościgami i pojedynkami w tle? Odpowiedź powinna być oczywista. Wyobrażacie sobie bohaterów stworzonych za pomocą tradycyjnej charakteryzacji? Ja niestety nie. Nie po to technologia poszła do przodu, byśmy oglądali gumowych bohaterów, ale to tylko moje zdanie.

Mam wrażenie, że jestem jednym z nielicznych osobników, broniących tej produkcji. „Wojownicze Żółwie Ninja” nie są filmem wybitnym, to fakt. Jednak czego można spodziewać się po opowieści o czterech zmutowanych, dwumetrowych żółwiach, szczurze robiącym za sensei i gościu z metalowej odjechanej zbroi naszpikowanej ostrzami? Poważnej, dramatycznej fabuły? Rozterek głównych bohaterów? Toż to wakacyjna produkcja, mająca na celu bawić widza. I wiecie co? Ja bawiłem się dobrze. Oczywiście mogło być lepiej, mogło pojawić się więcej charakterystycznych postaci. Jedak wierzę, że te zostawione są na (potwierdzony!) sequel.

Zwiastun: